Ceviche Bar w Warszawie

Ceviche Bar czyli nowość na kulinarnej mapie stolicy – surowa, marynowana ryba w soku z limonki z aromatycznymi przyprawami to strzał w dziesiątkę. Bar mieści się w biurowcu przy ulicy Twardej, jest klimatycznym miejscem z długą listą aromatycznych drinków i głośną muzyką sączącą się z głośników, która o dziwo nie przeszkadza w rozmowie. Panuje tu oryginalny wystrój i bardzo przyjemna atmosfera, przychodzi sporo ludzi i panuje miły gwar nawet w środku tygodnia tygodniu.

Porcje nie należą do największych, ale do najsmaczniejszych już tak.

Zaczęliśmy od gęstej i pysznej zupy Locro i empanadas z mięsem i kukurydzą – oba rodzaje bardzo dobre – z kukurydzą bardzo słodkie, ale miały w sobie coś. Pijemy wino i czekamy na dania główne czyli ceviche i tiraditos. Zamówiliśmy ceviche z łososiem, okoniem morskim i rybą orzeł – dla mnie numerem jeden jest okoń morski z chilli, kolendrą i sezamem jest doskonale wyważony, wręcz uzależniający. Pozostałe ryby też są bardzo smaczne, ale na okonia na pewno jeszcze wrócę.

Tiraditos to surowa ryba z dodatkami, która nie jest ścięta za pomocą kwaśnego soku. Wybraliśmy Atun z tuńczykiem – kolejny hit, czarna quinoa i sezem, a całość podlana salsą chilli to kolejna pozycja, której trzeba spróbować.

Doszliśmy do dań spoza karty: obłędne ostrygi i przegrzebki – dania lekkie, obłędnie świeże i pomimo ekskluzywnej otoczki jakieś czyste i bezpretensjonalne – to miejsce pięknie łączy surowy produkt i nieco surowy klimat z przyjacielską atmosferą i feerią smaków.

Zamawiamy kolejne wino i bawimy się coraz lepiej, przyjemna obsługa donosi nachosy i słodkie ziemniaki do przegryzania.

Zamawiamy desery, również spoza karty – brownie i krem kataloński – obydwa desery grzechu warte.

Ceviche bar trzeba odwiedzić, nie tylko, żeby zjeść czegoś zupełnie nowego i innego, ale też żeby pooddychać jego południową, żywą atmosferą.